niedziela, 13 marca 2016

Rozdział VIII

Gdy usłyszałam ten ciepły głos szybko się odwróciłam. Dobrze wiedziałam kto to, ale wolałam się upewnić. Jednak nie myliłam się. Za mną stał Lysander!
Am: Lysander ? To ty do mnie to napisałeś ? -Powiedziałam trzymając kartkę w ręce.
Lys: Tak. To ja. Nie zdążyłem się z tobą wcześniej skontaktować. Chciałem się zapytać czy...czy... m-może wiesz gdzie była Roza przez resztę dnia ? -Gdy to powiedział wiedziałam, że to nie o to chciał mnie zapytać
Am: Ym...Em...nie nie wiem. Tak wo gule to też miałam się z tobą porozmawiać. 
Lys: Ach tak ? -Zapytał z uśmiechem-
Am: Tak! Zapraszam dziś kilka osób. Chcesz przyjść ?
Lys: Z największą przyjemnością -Powiedział- O której mam przyjść ?
Am: Za około dwie godziny. Pasuje ci ? -Zapytałam wyjmując telefon i sprawdzając godzinę
Lys: Oczywiście. To do potem! 
Am: Do potem! -Gdy zniknął mi z pola widzenia zrozumiałam w co się wpakowałam. Przecież nikogo nie zaprosiłam! Gdy się rozmyśliłam szybko pobiegłam do szkoły szukając kogoś kto mógł by przyjść. Szczęśliwym trafem zauważyłam Armina! Podbiegłam do niego i wypaliłam:
Am: Hej Armin! -Chyba mnie nie usłyszał bo gdy się z nim przywitałam podskoczył jak oparzony.
Ar: Am! Chcesz żebym zawału dostał!? -Powiedział patrząc na mnie-
Am: Przepraszam. Przychodzi dziś do mnie kilka osób ? Chcesz przyjść ? Możesz też zgarnąć Alexego jak chcesz. -Wypaliłam jednym tchem.
Ar: Spoko. Możemy przyjść. Tylko, że nie znam twojego adresu. -Po ostatnim zdaniu wręczyłam mu kartkę z nabazgranym adresem.
Ar: Dzięki. O której mamy być ? 
Am: Za około dwie godziny. Możecie przyjść wcześniej jeśli chcecie. 
Ar: Okej! Dzięki -Powiedział wyciągając swoją konsolę. Chyba nie zauważył, ze już koniec lekcji. Gdy zaczął grać poszłam w stronę szafek. Na szczęście spotkałam Rozę która zbierała się do wyjścia.
Am: Roza ! -Krzyknęłam do niej. Szybko się odwróciła
Roz: Hej Am! Stało się cos ? -Zapytała zamykając szafkę-
Am: Tak! Chcesz do mnie dziś przyjść ? Będą bliźniaki, Lysander...-Powiedziałam -
Roz: Okej! Kiedy mam być ? 
Am: Za około dwie godziny. -Powiedziałam z uśmiechem na twarzy
Roz: Okej! Do zobaczenia potem! -Powiedziała odchodząc
. Poszłam w stronę klatki schodowej. Wiedziałam, ze spotkam tam Kastiela. Nie myliłam się. Gdy mnie zobaczył od razu odwrócił wzrok. Przyznam, że żal mi się go zrobiło. Po namyśle, podsunęłam mu mój telefon pod nos. Popatrzył na mnie i wypalił

Kas: Widzę, że nie możesz się beze mnie obejść- Powiedział usuwając film z mojego telefonu.
Am: Nie do końca. Chciałam cię zaprosić do mnie. 
Kas: Tylko we dwoje ? -Powiedział ze swoim sławnym uśmieszkiem. 
Am: Niestety muszę cię zmartwić. Będzie nas sześciu jeśli się zgodzisz.
Kas: Pf....-Popatrzył na mnie. - No dobra przyjdę ale nie...-nie dokończył bo wepchnęłam mu kartkę z adresem do ust-
Am: Smacznego! Za dwie godziny możesz przyjść. -Powiedziałam kierując się w stronę wyjścia. Gdy dotarłam do domu Titi siedziała w kuchni. 
Am: Hej Titi! -Powiedziałam zamykając za mną drzwi. 
Ti: Hej Amy. Jak tam w szkole ? -Powiedziała. 
Am: Wszystko dobrze. Titi dziś przyjdą do mnie znajomi. Nie masz nic przeciwko ?
Ti: Oczywiscie ,że nie! A na dodatek chciałam ci cos powiedzieć. Nie będzie mnie do poniedziałku. W Firmie mają jakis problem czy cos takiego. -Powiedziała. Pogadałysmy jeszcze przez chwilę a potem poszłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i...zasnęłam. Po kilkudziesiąciu minutach obudziłam sie słysząc głos Titi
Ti: Amy! Ktos do ciebie! -Gdy to usłyszałam obudziłam się i wstałam na równe nogi. W progu do mojego pokoju Stała Titi a koło niej bliźniaki.
Am: Wy...Nie mieliscie być później ? 
Ar: Tak, ale Alexy uparł się, że przyjdziemy wcześniej. -Powiedział patrząc na brata
Ti: Amy ja już jadę. Do zobaczenia! -Powiedziała
Am: Paaa!
Al: Będziemy tu sami ? Ufff już myślałem, że będziemy mieć nadzór -Powiedział gdy usłyszał zamykane drzwi. 
Am: Titi wyjeżdża. Nie będzie jej przez trzy dni.
Ar: Mówicie sobie na ty? -Zapytał
Am: Długa historia. Okej skoro już jesteście to mi pomożecie -Słyszłam jak Armin westchnął. Podeszłam do biurka szukając pieniędzy. Gdy je znalazłam wręczyłam Alexemu i powiedziałam:
Am: Pójdziecie do sklepu i kupicie coś do jedzenia i picia a ja przygotuje wszystko do czasu aż inny nie przyjdą.
Al: Tak jest kapitanie! -Powiedział wychodząc z pokoju. Armin poszedł za nim powłócząc nogami. Gdy się ogarnęłam ubrałam moję ulubioną, białą koszulkę na grubych ramiączkach i czarne leginsy. Zbiegłam po schodach. Szybko wbiegłam do salonu i zaczęłam szperać po szafkach. Gdy sprawdzałam szafkę pod telewizorem znalazłam duży karton. Nie zastanawiając się długo otworzyłam go. W środku znajdował się X-Box ( xD) A z nim kontrolery i gra "Just Dance" i inne. Gdy wyjmowałam maszynę z pudła o mało jej nie zepsułam. Ważyła chyba z tonę. Po kilkunastu minutach upierania się z nią udało mi się ją podpiąć. Zostawiłam urządzenie do ładowania się a sama poszłam do kuchni po kubki. Gdy wszystko było gotowe zaczęłam tańczyć. Szło mi bardzo dobrze. Na sam koniec odwróciłam się i nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. W progu, stali wszyscy których zaprosiłam i patrzyli w moją stronę. 
Am: W-Wy...Jak długo t-tu staliście ? -Powiedziałam jąkając się
Roz: Wystarczająco długo. -Powiedziała z usmiechem
Ar: Cool! Mogę też spróbować ? -Wykrzyknął oddając zakupy Alexemu który uginał się pod ich ciężarem. Szybko podbiegłam i pomogłam mu z nimi
Am: Dziękuje wam -Powiedziałam zanosząc zakupy do kuchni. Ciągle myslełam o moim upokożeniu. gdy wróciłam do salonu Armin grał na konsoli a reszta stałe tak jak ich zostawiłam.
Am: Rozgośćcie się. -Powiedziałam wskazując na kanapę. Wszyscy usiedli. Gadalismy przez dobre trzy godziny. W końcu byliśmy strasznie wyczerpani. Gdy wszyscy chcieli juz isc wypaliłam
Am: A może...może chcecie zostać na noc ? -Wszyscy na mnie popatrzyli.- No bo...Jutro sobota więc...pomyślałam, ze zostaniecie. A poza tym będę tu sama więc przyda mi się towarzystwo. -Powiedziałam z uśmiechem na twarzy
Roz: Ja chętnie zostanę! -Wykrzyknęła  
Ar: Ja też zostaję! Masz konsolę więc jakoś przeżyje. -Wszyscy popatrzyliśmy na Alexego.
Al: Pffff...Zgoda. Zostajemy
Kas: Ja też zostaje -Powiedział wskakując na kanapę. Tym razem każdy patrzył na Lysandra.
Lys: Ymm...Dobrze. Też mogę zostać. Ale muszę powiadomić Leo -Po tym wyjął telefon i zaczął pisać do swojego brata.
Roz: Ja też zadzwonie do rodziców .
Al: Ja zrobię to samo -Teraz zostałam sama z Arminem i Kastielem który oglądał horror. Szybko poszłam poszukać jakis materacy. Przy przeczukiwaniu domu dowiedziałam się, że mamy pokój goscinny. Był w nim cztery łóżka. Z szafy wyjęłam
komplety pościeli. Gdy zeszłam na dół zauważyłam, że wszyscy byli już w salonie

Am: Mamy pokój gościnny w którym są tylko cztery łóżka. Musimy zrobić losowanie kto będzie spać ze mną. -W tym samym momencie Kastiel zrobił swój sławny uśmieszek. 
Am: Roza pomożesz mi ?
Roz: Tak jasne. Tylko daj mi kartkę i długopis -Po tym szybko podeszłam do szafki i zabrałam z niej kartkę i jakiś mazak. Wręczyłam to Rozie i w dwie minuty wszystko było gotowe.
Roz: Okej. Gotowe. Amy będzie losować i ten kogo wylosuje będzie spać w jej pokoju. Okej? -Wszyscy przytaknęli - Okej Am losuj! -Podała mi czapkę z losami w środku. Sięgnęłam do środka i wybrałam jeden los. Odwinęłam go i przeczytałam "Lysander". Trochę się zawstydziłam ale też cieszyłam. 
Am: Ymm...Lysander -Powiedziałam pokazując kartkę. Kastiel prychnął. Roza usmiechnęła się jakby to był jej specjalny plan. Bliźniaki popatrzeli na siebie porozumiewawczo, a Lysander się zarumienił.
Am: Ymmm...No dobra teraz trzeba poszukać wam czegoś w czym będziecie mogli spać. -Szybko pomaszerowałam do mojego pokoju. Z walizek które stały w szafce wyciągnęłam dwie męskie T-shirty. Zaczęłam grzebać po półkach. Znalazłam w nich dwie za duże dla mnie bluzki. Teraz zaczęłam szukać piżamy dla mnie i Rozalii. Gdy wszystko było gotowe zaszłam na dół i rozdałam (xD) ubrania.
Roz: Ja pójdę umyć się teraz. Nie mam ochoty czekać potem na łazienkę. -Po tych słowach wręczyłam jej ręcznik i sama jeden też zabrałam
Am: Ja też już pójdę. Postarajcie się niczego nie popsuć. Zgoda ?
Ar, Al, Kas, Lys : Yhym... -Po tym ja i Roza poszłysmy do łazienek. Gdy miałam już wchodzić pod przysznic zdałam sobie sprawę, ze mam otwarte drzwi. Szybko do nich podskoczyłam i zamknęłam je. Po pięcio minutowym myciu i ubraniu się w moją niebieską piżamę zeszłam na dół. Rozalia siedziała już z chłopakami na dole. 
Roz: Nareszcie! Czekaliśmy na ciebie. Gramy w butelkę. Chcesz zagrać ?
Am: Jasne! -Alexy,Lysander, Roza i ja usiedliśmy w kole na dywanie. Kastiel i Armin odsunęli stolik i przyłączyli się do nas Najpierw kręciła Roza. Wypadło na Alexego.
Roz: Alexy, Alexy, Alexyyyy...Wiem! Idź do pokoju Amy, otwórz okno i krzyknij "Zaraz uratuję was śmiertelnicy!". -Na sam koniec każdy wybuchnął śmiechem. Alexy wdrapał się na piętro i z wachaniem wykonał zadanie. Kilka osób na zewnątrz smiało się a inni stukali się w czoło. To prawda że było już późno. Zażenowany Alexy zamknął okno i wszyscy zbiegliśmy do salonu. Zabawa zaczęła się rozkręcać. Na sam koniec Alexy siedział w z dwoma małymi kucykami i różowymi podkolanówkami, Kastiel miał na sobie szlafrok z uszkami królika, Armin miał tapetę na twarzy, Lysander siedział w ubraniach Kastiela a Roza siedziała w ubraniach Lysandra. Ja siedziałam zupełnie normalnie ponieważ butelka ani razu na mnie nie trafiła. Ostatni kręcił Lysander. Tym razem nie miałam takiego szczescia. Butelka zatrzymała się przede mną.
Lys: Hmmm...-patrzyłam na niego błagalnie- Nie będę ci dawać niczegio trudnego. Jutro zrobisz każdemu sniadanie.
Am: Uff...Postanowione. Możecie sobie wybrać co chcecie. -Po tym każdy składał zamówienia. Gdy trochę posprzątalismy rozdałam chłopakom ręczniki i poszli do łazienek. Armin i Alexy czekali na swoją kolej. Ja za to poszłam przygotować materac dla Lysandra. Gdy wszystko było gotowe z łazienki wyszedł właściciel materaca. Był cały mokry. Bluzka przylepiałą mu się do ciała a z włosów ciekła woda
Am: Co się stało ? Nie dałam ci ręcznika ?
Lys: Tak ale...Zapomniałem go na dole...-Powiedział zawstydzony. Z szafy wyjęłam ręcznik i rzuciłam w jego stronę. Lys złapał go i poc chwili przyszedł całkiem suchy. W tym samym momencie do pokoju wparował Alexy.
Al: Już mogę ?
Lys: Tak, tak. -Powiedział siadając na materac. -Gdy po kilkunastu minutach w domu zapadła cisza. Też postanowiłam się położyć. Nie umiałam jednak zasnąć. Wpatrywałam się w gwiazdy które świeciły za oknem. Zamknęłam oczy. Po kilku minutach poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie. Przeszły mnie dreszcze.
Lys: Dobranoc Amy...-Szepnął. Jego oddech łaskotał mnie po karku. Po chwili zastanowienia pocałował mnie w policzek. Nie wiedziałam dlaczego to zrobił. Bez zastanowienia szepnęłam
Am: Dobranoc...-Po czym zasnęłam w objęciach Lysandra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz