wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział VI

Ti: Amy! Jesteś tu dopiero dwa dni a już masz chłopaka? -Powiedziała jednym tchem
Am: Podglądałaś ? -zapytałam udając naburmuszoną.
Ti: Przepraszam ale ciekawość wzięła górę. 
Am: Dobrze,Dobrze Wybaczam ci. Ciociu pomożesz przygotować mi babeczki ? Idę na piknik i potrzebujemy czegoś do jedzenia.
Ti: Oczywiście. Ja zabiorę się za babeczki a ty idź się wyszykuj.
Am: Dziękuje! -Rzuciłam i pobiegłam do mojego pokoju. Pogrzebałam trochę w szafie i znalazłam doskonały strój. Nie było  ciepło ale nie było też zimno więc ten zestaw nadawał się idealnie.
























Po ubraniu się, zabrałam moją ulubioną torbę i spakowałam do niego telefon. Zbiegłam na dół kierując się zapachem wypieków Titi. Na stole stały już babeczki gotowe do zapakowania.

Ti: Babeczki gotowe ale musisz je jeszcze zapakować do pudełka -wskazała na opakowanie. Szybko wsadziłam do niego wypieki, zapakowałam pudełko do torby i wybiegłam z domu. Wyjęłam telefon i sprawdziłam godzinę. Była 15:43. Miałam jeszcze około dwadzieścia minut. Po dziesięciu byłam już na miejscu. Kątem oka dostrzegłam Rozę. Stałą tyłem do mnie więc podbiegłam do niej od tyłu i zasłoniłam oczy rękami.
Am: Kim jestem -Powiedziałam wysokim głosem-
Roz: Amy! -wykrzyknęła odwracając się do mnie i przytulając.
Am: Gdzie reszta ? -zapytałam i jak na zawołanie za Rozą zauważyłam Kastiela a przed nim maszerował ten ogromny potwór. 
Kas: Siema -Powiedział dziwnie a koło niego usiadł jego pies. Ja i Roza popatrzyłyśmy na niego pytająco- Chyba mogłem przyjść z psem nie ?
Am: Mogłeś. Tylko żeby niczego nie zniszczył -Wypaliłam jednym tchem
Kas: Lysandra jeszcze nie ma ? -Zapomniałam! Po tym co zrobiłam przed moim domem nie będę mu mogła patrzeć w oczy!
Roz: Nie, nie ma. Na pewno zaraz przyjdzie
Am: Jak się wabi? -Zapytałam próbując zmienić temat
Kas: Demon -odprychnął. Chciałam mu zrobić na złość więc uklękłam koło psa i zaczęłam nawijać
Am: Cześć piesku! Jesteś takim słodkim psiaczkiem -Powiedziałam robiąc dzióbek z ust. Demonowi widocznie się to spodobało bo zaczął machać ogonem. 
Kas: Słodki?! Psieczek?! On jest groźnym ps...-nie dokończył bo zaczęłam głaskać psa który już leżał na plecach odsłaniając brzuch.
Am: Właśnie widzę. -Powiedziałam uśmiechając się do psa. Po kilku minutach głaskaniny wstałam i otrzepałam się od sierści. W oddali mignęła mi znajoma sylwetka. Nie myliłam się. Kilkanaście  metrów od nas maszerował Lysander z torbą na ramieniu. Przełknęłam slinę. 
Am: Rozalia a kto ma koc ? -zapytałam szybko
Roz: Lysander. A co ? Widzisz go ?- Powiedziała i odwróciła się. Westchnęłam i powróciłam do psa wznawiając pieszczochy. 
Lys: Witam. -Powiedział gdy dotarł do nas w towarzystwie Rozy która do niego podbiegła. Gdy Demon zauważył Lysandra od razu do niego pognał zostawiając mnie samą. Nie mając co robić opadłam na trawę i wpatrywałam się w niebo
Am: Hej...-Odpowiedziałam szukając różnych kształtów chmur
Kas: Siema  -Odchrząknął siadając na ziemię i przygniatając przy tym moją nogę
Am: Ała! -Pisnęłam. - Kastiel! Nie ważysz kilku kilogramów! -Wykrzyknęłam wyślizgując nogę z pod tyłka Małpy
Kas: Sorry nie widziałem cię -Odprychnął
Roz: Dobra. Zaczynamy ?
Am, Lys, Kas : Tak! -Jak na komendę każdy wyjął ze swojej torby to, co przygotował. Gdy każdy usiadł na kocu wyszło na to, że siedzę koło Lysandra. Z lewej strony siedział Demon którego cały czas głaskałam. Podczas rozmowy dowiedziałam się, że Kastiel i Lysander prowadzą kapelę w której Lysander śpiewa a Kastiel gra na gitarze. 
Lys: Amy założę się ,że umiesz świetnie śpiewać. -Powiedział patrząc na mnie
Am: Niee...Śpiewam gorzej niż Kastiel. -Powiedziałam z uśmiechem.
Kas: Ja aż tak źle nie śpiewam!- Krzyknął zrywając się na nogi
Roz: Nie oszukujmy się. Nie śpiewasz jak skowronek. -powiedziała krzywiąc się Roza
Kas: Ach tak ? Zaraz zobaczymy ! Lysander daj mi moją komórkę!
 -Po tym Lysander wręczył mu komórkę a ja zatkałam uszy. Gdy Kastiel zaczął śpiewać wszyscy z parku się skrzywili i patrzyli na niego jak na debila. Po jego występie uśmiechnął się i popatrzył na nas. Jako pierwsza ja wybuchnęłam. Zaczęłam się śmiać i łapać za brzuch. Kastiel się skrzywił a od razu po tym Roza i Lys poszli w moje ślady. 
Am: No dobra. Chyba nic nie możne być gorszego od tego -Powiedziałam gdy już ochłonęliśmy.
Kas: Jeśli myślisz, ze śpiewasz lepiej, jutro przed lekcjami spotkamy się w piwnicy i urządzimy sobie konkurs. Lysander będzie sędzią. Nagroda będzie następująca. Gdy ja wygram będziesz moją dziewczyną przez jeden dzień. 
Am: A gdy ja wygram...Hmmm...Jutro wyznasz Alexemu miłość -Rozalia zaczęła się panicznie śmiać- Stoi ? -podałam mu rękę
Kas: Stoi. Szykuj się bo moje zachcianki nie będą takie miłe -Po czym przyjął mój uścisk
Am: W twoich snach! -Po godzinie zaczęliśmy się zbierać.- To do jutra Kassi -Pomachałam mu.
Kas: Do jutra płaska desko!
Gdy Roza, Kas i Lysander poszli w swoje strony odwróciłam się i prawie dostałam zawału. 

poniedziałek, 22 lutego 2016

Rozdział V

Za moją "kryjówką" stała Rozalia. Nie wiedziałam jak to się stało bo wyraźnie słyszałam jak odchodzi.
Roz: Wiedziałam! A teraz powiedz. Czemu uciekłaś? Miało być tak fajnie!-Krzyknęła
Am: Znając ciebie nawet kilka dni wiem co możesz zrobić, a poza tym nie odpowiem na te pytania bez adwokata. -Powiedziałam z uśmiechem
Roz: Pff... A ty? -Popatrzyła na Alexego- Czemu mi nie powiedziałeś ? 
Al: Znając ciebie nawet kilka lat wiem co możesz zrobić. -Powiedział naśladując mnie-
Roz: Super...Czyli się już zna...-Nie dokończyła bo usłyszeliśmy krzyki
...: ALEXY!!! -Ze szkoły wybiegł wysoki brunet. Wyraźnie kierował się w naszą stronę
Al: O nie...-Powiedział. Chowając się za Rozą. Roza była bardzo chuda więc nie był to dobry pomysł.
...: Roza odsuń się! Ten gamoń usunął mi Save'y z H1Z1- Krzyknął wymachując ręką w której trzymał konsolę.-Roza westchnęła i odsunęła się. Gdy dokładnie zobaczyłam twarz bruneta przypominała mi kogoś
 Am: Ymmm kto to ? -szepnęłam do ucha Rozy gdy tamci się kłócili
Roz: To Armin. Brat Alexego. -powiedziała przysłuchując się kłótni chłopaków
Po chwili poczułam rękę na przed ramieniu która ciągnęła mnie do szkoły. Na miejscu zostałam puszczona i zobaczyłam...Kastiela!
Kas: Co to miało być?- zapytał poważnie
Am: A mianowicie co ? -powiedziałam patrząc mu w oczy
Kas: To z Lysandrem -odparł- Przecież jesteś moją dziewczyną. -powiedział z uśmiechem
Am: Nie przypominam sobie abym tak mówiła. A poza tym nie wiem czy jakaś dziewczyna ci się jeszcze trafi.
Kas: Jeszcze zobaczysz. Za niedługo będę chodzić z obstawą głupich dziewuch
Am: Powodzenia życzę - Pomachałam mu przed nosem i odeszłam. Skierowałam się w stronę mojej szafki. Zadzwonił dzwonek. Znów poczułam rękę ale tym razem na moim nadgarstku. Wiedziałam, że to ręka dziewczyny. Nie myliłam się. Za rękę trzymały mnie blond loki. Słyszałam, że ma na imię...Amber?
Amb: Nowa! Widziałam jak gadasz z moim chłopakiem! Odczep się od niego bo on jest mój!
 Am: On? Twój? Hahahaha! -powiedziałam śmiejąc się
Amb: Jak jeszcze raz cię z nim zobaczę too...
Am: To co ? -powiedziałam z uśmiechem na ustach patrząc jej w oczy i w tej chwili przycisnęła mnie do szafek i zasłoniła ręką usta.- 
Amb: Gorzko tego pożałujesz -Powiedziała mocno zaciskając rękę na moim nadgarstku. Nie wiem czy to możliwe ale chyba za mocno go cisnęła bo poczułam, że leci mi z niego krew. W sumie to nic dziwnego. Te jej tipsy przedziurawią wszystko. Gdy mnie zcisnęła pisnęłam ale nikt nic nie usłyszał bo były już lekcje a Blondi trzymała mi rękę na ustach. Puściła mnie i skierowała się do wyjścia. Szybko pognałam do klasy. Nauczyciela jeszcze nie było. Szybko usiadłam koło Rozy która gadała o czymś z Alexym. Gdy do klasy wszedł Faraz wszyscy jak na komendę wstali i usiedli. Po chwili Roza zauważyła moją ranę. Popatrzyła na mnie pytająco. Nie odpowiedziałam nic ignorując ją przy tym. Reszta zajęć minęła szybko. Po lekcjach czekałam na Rozę i chłopaków przed szkołą. Nie chciałam iść na te zakupy ale nie chciałam też zrobić przykrości Rozie. Gdy Stałam przed bramą usłyszałam za sobą znajomy głos
...: Hej mała -odwróciłam się i zobaczyłam...Oscara
Am: C-Co ty tu robisz? -zapytałam przestraszona
Osc: Przyszedłem cię odwiedzić -Gdy to powiedział przyparł mnie do muru patrząc mi w oczy-
Am: Puść mn...! -Nie dokończyłam bo zakrył mi usta ręką
Osc: Zamknij się! -Wycedził przez zęby. Nikogo wokół nie było. Z oczu poleciały mi pojedyncze łzy. Oscar to zauważył i zaczął się cicho śmiać. Jęknęłam cicho co znaczyło żeby mnie puścił. Zaczęłam się wyrywać ale bez skutku. Poddałam się bo wiedziałam, że nie dam rady. 
Osc: Grzeczna dziewczynka -Powiedział i zaczął mnie całować po szyi. Znów spróbowałam się wyrwać ale tym razem złapał moje nadgarstki jedną ręką. Po twarzy znów poleciały mi łzy. Zdałam sobie sprawę z tego, że brakuje mi tlenu. Zaczęłam panikować. Zamknęłam oczy i po tym poczułam jak Oscar upada. Zaczęłam nerwowo oddychać i osunęłam się na ziemię płacząc. Na moim ramieniu poczułam ciężką rękę. Wzdrygnęłam się i podniosłam głowę. Przede mną widziałam uśmiechającą się twarz Lysandra. Szybko rzuciłam mu się na szyję i zaczęłam płakać. Lys odwzajemnił mój uścisk. Nie wiem dla czego, ale znamy się dopiero od dziś a już się przytulamy. Po chwili Lysander wstał i podał mi rękę. Szybko ją złapałam i wstałam. Rozglądnęłam się i zauważyłam Kastiela który stoi nad Oscarem a przy uchu trzymał telefon. Parę metrów dalej stała Roza. Szybko do mnie podbiegła i przytuliła jak starą kumpelę.
Am: Może...J-Ja pójdę do domu...-Powiedziałam odsuwając się od Rozy
Roz: Zgłupiałaś ? Sama ?
Lys: Policja przyjedzie a my cię odprowadzamy. -Powiedział stanowczo- 
Am: Na pewno ? Nie chcę wam zabierać czasu -Lys i Roza pokiwali głowami.-No dobrze -Powiedziałam ocierając łzy- A może Gdzieś pójdziemy ? -Nastała cisza
Lys: Mam pewien pomysł -powiedział przerywając ciszę i patrząc na Mnie
Roz: Mów! -Krzyknęła ucieszona Roza
Lys: Może zrobimy piknik? Weźmiemy kanapki,koc i takie tam
Kas: Dziecinada. Nie możemy iść do klubu ? Będzie fajnie. Dam wam, a raczej ci Lys jak podrywać dziewczyny
Am: Ymm... Mi bardziej podoba się piknik. A tobie Roza ?
Roz: Taaakk...Piknik jest lepszy. Nie widzi mi się oglądanie Lysandra w akcji. -Po ostatnim zdaniu wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem
 Am: To może spotkamy się w parku za godzinę ? -Zapytałam gdy ochłonęliśmy
Roz, Lys, Kas: Okej! -Po chwili ciszy Roza szepnęła cos Kastielowi do ucha na co ten się skrzywił i pokiwał przecząco głową. Roza udarzyła go w brzuch i wtedy zmienił zdanie. Lys i ja popatrzyliśmy na siebie pytająco
Roz: Ja i Kastiel idziemy do mnie. Pomoże mi przy...przy przygotowaniach. Czo nie Kasztiel ? -Powiedziała a ostatnie zdanie wycedziła przez zęby. Kastiel tylko pokiwał głową a Roza złapała go za rękę i odciągnęła go od nas.
Am: To ja pójdę do domu. -Usłyszałam syreny policji
Lys: Ale ja cię odprowadzam -Powiedział uśmiechając się do mnie
Am: Jeśli ci tak zależy -Całą drogę byliśmy cicho Gdy doszliśmy do mojego domu postanowiłam zrobić coś dziwnego
Am: Dziękuje, że mnie odprowadziłes...-Powiedziałam dosyć cicho
Lys: Cała przyjemnosc po mojej stronie -Gdy to powiedział wspiełam się na palce i dałam mu buziaka w policzek. Po tym szybko poszłam w stronę domu i przy tym odwróciłam głowę w stronę Lysa. Stał jak wryty a jego twarz przybrała kolor buraka. Szybko weszłam do domu a przy wejściu dopadła mnie Titi

sobota, 20 lutego 2016

Rozdział IV

O 6:45 obudził mnie dźwięk budzika. Gdy wstałam zorientowałam się, że nie przebrałam ciuchów wczoraj wieczorem. Jako że miałam jeszcze dużo czasu wzięłam ręcznik, czyste ubrania i poszłam się umyć. Po sześciu minutach byłam już przebrana. Rozczesałam włosy, umyłam zęby i usiadłam przy toaletce. Zrobiłam lekki makijaż. Przy malowaniu rzęs zauważyłam moje jeszcze lekko spuchnięte oczy po wczorajszym płaczu. Po krótkim "pindrzeniu się" do plecaka szybko spakowałam książki na przedmioty które dziś miałam. Jak torpeda zbiegłam po schodach i wbiegłam do kuchni. W niej Titi przygotowywała śniadanie, czyli smażyła placki. Szybko i po cichu usiadłam na krześle. Spojrzałam w stronę zegarka na którym widniała godzina 7:26. Titi chyba mnie nie usłyszała bo gdy się odwróciła prawie upuściła talerz z plackami.
Ti: Amy! O mało nie dostałam zawału!-krzyknęła
Am: Przepraszam, ale myślałam że, mnie usłyszysz -odpowiedziałam z chytrym uśmieszkiem
Ti: Pffff...Proszę. Mam tu dla ciebie placki. Nie musisz się spieszyć. - Powiedziała zerkając na zegar. Tak jak mówiła Titi nie spieszyłam się i rozkoszowałam przepysznymi wypiekami ciotki. Gdy skończyłam szybko nałożyłam na nogi moje ulubione trampki oraz cienką kurtkę, rzuciłam szybko krótkie "Do zobaczenia!" i wyszłam z domu. Po pięciu minutach dotarłam na przystanek. Była dopiero 7:35. Oklapłam na ławkę i czekałam aż przyjedzie autobus. Gdy rozmyślałam o tym co będę dziś robić zauważyłam, że do przystanku zbliża się jakiś chłopak. Najpierw zauważyłam jego włosy. Były BIAŁE z czarnymi końcówkami. Jego oczy były tak samo zaskakujące jak włosy a mianowicie dlatego, że jedno z nich było złote a drugie zielone. Gdy zobaczyłam jego ubrania myślałam, że przeniósł się tu z innej epoki. To styl...Wiktoriański? Sama nie wiem. W każdym bądź razie przestałam mu się przyglądać bo nie chciałam, aby to zauważył. W chwili gdy usiadł na tej samej ławce co ja zauważyłam kątem oka, że on także mi się przygląda.
...: Witam. To ty jesteś Amy tak ? -Powiedział gdy zauważył, że się czerwienię
Am: Tak...Ale... skąd zna Pan moje imię ? -zapytałam z grzecznością co rzadko mi się przydarza
...: Nie musisz mi mówić "Pan". Jesteśmy w tym samym wieku. Mój znajomy mi o tobie mówił. Może go kojarzysz. Ma czerwone włosy...
Am: Tak kojarzę go...-powiedziałam cicho, przerywając mu
...: Ykhym- odchrząknął- Mam na imię Lysander. -Podał mi rękę. Gdy chciałam ją uścisnąć on odwrócił ją lekko i pocałował. Uśmiechnęłam się zarumieniona. Nagle przyjechał autobus. Wstałam i gdy weszłam zauważyłam machającą do mnie Rozę. Podeszłam do niej szybko i usiadłam koło okna. Potem zauważyłam, że na miejscu obok siedzi Kastiel a potem siada koło niego białowłosy. Odwróciłam wzrok do okna a białowłosa to zauważyła i zaczęła paplaninę
Ro: Amy! Wpadłam wcześniej na wspaniały pomysł! Pomyślałam, że pójdziemy z chłopakami -przy tym kiwnęła głową na miejsca obok- na zakupy!
Am: Fajnie. Na pewno będziecie się świetnie bawić! -Powiedziałam udając głupią
Ro: Tak szybko się nie wywiniesz! Idziesz z nami! Musimy ci kupić nowe ubrania!- Gdy usłyszałam te słowa oparłam głowę o siedzenie i zasłoniłam twarz rękoma
Am: No dobra...-odmruknęłam i usłyszałam jak czerwonowłosy się śmieje 
Wzięłam ręce z twarzy i posłałam mu spojrzenie, aby się odczepił na co on przestał się śmiać ale za to posłał mi swój uśmieszek. Postanowiłam go nazywać Rudą Małpą bo bardzo mu to pasuje.
Gdy stanęliśmy przed szkołą wysiadłam w towarzystwie Rozy. Na pierwszej lekcji była Biologia. To był jeden z kilku przedmiotów na których siedziałam sama. Mieliśmy jeszcze 5 minut do dzwonka. Stałam pod klasą przyglądając się uczniom. Nie znałam jeszcze kilku osób. No dobra... Nie kilku tylko wszystkich. Znałam tylko Rozę, Rudą małpę i Lysa. Roza mówiła, że dziś przed drugą lekcją przedstawi mi większą część klasy. Po chwili usłyszałam dzwonek na lekcję. Czekałam na końcu kolejki do klasy ponieważ nie chciałam się przeciskać. Gdy dotarłam do klasy uderzyły mnie promienie słońca które przebijały się przez nie zasłonięte rolety. Usiadłam na swoim miejscu koło okna i czekałam na nauczyciela. Ku mojemu zdziwieniu nad moją ławkę stanął białowłosy.
Lys: Mogę się przysiąść ? -zapytał z uśmiechem -
Am: T-tak jasne -odpowiedziałam po czym Lysander usiadł koło mnie. Gdy zajął miejsce obok mnie, serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Gdy rozglądałam się nerwowo po klasie zauważyłam jak Roza z uśmiechem nam się przygląda. Cos czuje, że na przerwie mnie dorwie szybciej niż myślałam. Oprócz Rozy zauważyłam także...Nataniela! Patrzył się na Lysandra z wrogością w oczach. Gdy zauważył  ,że na niego patrzę szybko się odwrócił i zrzucił przy tym swój piórnik rozrzucając przy tym pełno ołówków, długopisów, itp po klasie. Jako że siedziałam za nim a nikt nie palił się do pomocy wstałam i pomogłam mu zbierać przybory. W tym momencie mnie zobaczył. Zakłopotał się ale nic nie powiedział i kiedy oddałam mu swoje przedmioty podziękował i szybko usiadł. Ja także poszłam w jego ślady. Lekcja minęła szybko i gdy zabrzmiał dzwonek wystrzeliłam z klasy jak torpeda. Chciałam się ukryć przed Rozą ale było to nie możliwe. Była szybsza ode mnie i od razu mnie dogoniła.
Roz: Hola Hola!! Gdzie się tak spieszysz ? Musimy pogadać o tobie i Lysie! -Na ostatnie zdanie podskakiwała z rękami ułożonymi w stylu chomika. Brakowało jej tylko dwóch kucyków i lizaka.
Am: A-ale jestem pewna, że dla każdej nowej osoby jest taki miły. -Powiedziałam udając pewną siebie. Roza pokręciła przecząco głową
Roz: Tak. Jest uprzejmy ale nie aż tak bardzo jak dla ciebie!- Powiedziała ucieszona-
Am: No dobra ale...- W ten urwałam bo zauważyłam jak Lysander i Kastiel coś szepczą spoglądając co chwilę w naszą stronę. Na zakończenie tego Kastiel uderzył przyjacielsko Lysa w ramię i odszedł. Wyglądało na to, że Lysander nie chciał zostawać sam. Po chwili popatrzył na mnie i Rozę.
Roz: Hihi! Poczekaj chwilkę! -Nie zdążyłam nic powiedzieć za nim Roza podbiegła do Lysa i powiedział mu coś do ucha. Bez zastanowienia postanowiłam wiać. Znając Rozę nawet nie całe dwa dni, wiem co może wymyślić. Szybko wybiegłam na dziedziniec i jak na moje szczęście musiałam na kogoś wpaść. Tym razem nie upadłam, ponieważ ten ktoś złapał mnie za talię i uchronił od upadku. Przede mną stał chłopak o niebieskich włosach. Był ubrany w pomarańczową bluzę a na szyi miał słuchawki. Na jego twarzy widniał uśmiech który chyba nigdy nie schodził mu z twarzy
Am: Przepraszam bardzo!-Powiedziałam spoglądając w stronę drzwi do szkoły
...: Nic się nie stało. My się chyba jeszcze nie znamy? Jestem Alexy- Po czym podał mi rękę
Am: Amy -Odparłam uciskając ją
Al: Jesteś nowa ?
Am: Tak. Przyjechałam tu wcz...-Nie dokończyłam bo usłyszałam...
Roz: AMY!!! -Roza wybiegła z budynku a ja spanikowałam. Szybko schowałam się za Alexym a on chyba zrozumiał powagę sytuacji bo ani nie drgnął z miejsca.
Roz: Alexy widziałeś taką blondynkę...Ymmm...Blondynkę która tak jakby...Uciekała ? -Mówiła przerywając aby nabrać tchu
Al: Nieeee...Żadnej blondynki nie widziałem...Na pewn..-nie dokończył bo szturchnęłam go lekko łokciem- Nie, nie widziałem- urwał
Roz: Uhhh!! Tak szybko mi się nie wywinie! -Rzuciła i pobiegła do szkoły. Wreszcie mogła wyjść z mojej kryjówki... Niestety to był zły pomysł...

piątek, 12 lutego 2016

Rozdział III

Czerwonowłosy! Ten sam którego spotkałam w parku! Na pewno było widać, że gdy wszedł bardzo się zmieszałam
Far: Pan Kastiel raczył nas odwiedzić?
Kas: Pff -prychnął i klapnął na krzesło przy wolnej ławce-
Far: Dobrze Amy możesz już usiąść -Przytaknęłam. Czerowny chyba dopiero teraz mnie zauważył bo odprowadził mnie swoim, zakłopotanym wzrokiem aż do mojej ławki. Lekcja minęła szybko. Gadalismy o pierdołach np: Ile mamy lekcji, Gdzie znajduje się to i tamto. Gdy zadzwonił dzwonek nie spieszyłam się. Przy wychodzeniu z klasy poprawiłam opatrunek i wyszłam z budynku. Postanowiłam pójść pieszo. Droga była spokojna. Gdy dotarłam do parku usiadłam na ławce i przyglądałam się ludziom razem ze swoimi psami. Westchnęłam myśląc, o moim dawnej psinie. Marzyłam by dostać nowego psa. Wstałam. Chciałam już odejść gdy skoczył na mnie ogromy potwór. Szybko się zorientowałam bo mam zrobić:
Am: Siad! -Nie spodziewałam się tego ale pies posłusznie usiadł- Waruj -Pies znów to wykonał. Wzruszyłam ramionami. Już miałam się odwrócić gdy zobaczyłam nad psem czerwonowłosego. Przełknęłam ślinę
 ----------*-*-*-*-*-*-*-*-*-*- Kastiel -*-*-*-*-*-*-*-*-*-*----------

Stałem nam moim psem wpatrując się w nią ze zdziwieniem. Nie wiedziałem, że mój pies może tak kogoś słuchać. Do tej pory byłem jedyną osobą dla której był miły oraz słuchał rozkazów.
Kas: Co ty zrobiłaś ? -Spytałem głośno i złowrogo. Widziałem, że się mnie boi.
Am: J-ja...Ja się t-tylko broniłam -Spuściła głowę. Zrobiło mi się głupio...
Kas: Kastiel -Podałem jej rękę. Po chwili uścisnęła ją.
Am: Amy...-powiedziała cicho. Zauważyłem opatrunek na ręce i było mi głupio-
Kas: Sorry za...to -wskazałem na rękę-
Am: Wszystko okej.- Powiedziała i podniosła głowę. Dopiero teraz zauważyłem jak wspaniale wygląda. Wpatrywałem się w jej duże oczy.
Am: Ekhem...Jak się wabi? -Zapytała wskazując na psa
Kas: Demon -Odchrząkałem
Am: Strasznie...
Kas: Taki był zamiar- Odpowiedziałem a ona...Uśmiechnęła się

----------*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-   Amy   -*-*-*-*-*-*-*-*-*-*----------
 Am: Ja już...Ja już może pójdę -Powiedziałam szybko i odwróciłam się na pięcie. Pognałam do domu. Gdy już przed nim stałam otworzyłam drzwi i wparowałam do domu rzucając przy tym: Już jestem! I szybko wbiegłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Wiem, że to dziwne, ale przypomniałam sobie moją psinę. Nazywała się Lusa. Ten psiak był owczarkiem niemieckim. Pewnego dnia... 
                                      *WSPOMNIENIE*
                                       DWA LATA TEMU
Am:Mamo! Idę z Lusą na spacer!
Ma:Dobrze! Tylko wróć przed obiadem!
Am: Tak, tak!- Po czym wybiegłam z Lusą z domu. Poszłyśmy na łąkę za domem. Pusciłam ją ze smyczy. Bawiłam się z nią przez chwilę ale poczułam za mną znajomy głos. To mój chłopak. Oscar!
Am: Hej Oscar! -wstałam i cmoknęłam go w policzek-
Os: Hej słońce! Chcesz isc ze mną na kawę ? Ja stawiam!
Am: Jasne! Gdzie i Kiedy ? 
OS: Dzisiaj o drugiej. W kawiarni "Pasja" Pasuje ci ?
Am: Oczywiście! Ale gdzie...LUSA! -Gdy ocknęłam się zobaczyłam jak mój pies leży pod kołami samochodu. Szybko do niej podbiegłam. Wiedziałam, że żyje ale już nie długo...Gdy już przy niej klęczałam z moich oczu leciały dwa wodospady wody. Popatrzyła na mnie sowimi oczyskami.
Am: Lusa...Nie...Nie zrobisz...-nie dokończyłam gdy poczułam jak psina przestaje oddychać.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Tak wiem krótki rozdział ale nie miałam pomysłów na coś innego :( Następny będzie trochę dłuższy :) Do zobaczenia w innych rozdziałach!

wtorek, 9 lutego 2016

Rozdział II

Obudziły mnie hałasy dochodzące z kuchni które wskazywały na to, że Titi przygotowuje śniadanie. Gdy Wstałam Titi usłyszała moje kroki i krzyknęła:
Ti: Amy! Jest już 7:17 a autobus masz o 7:47!- Prawie zapomniałam! Dziś pierwszy dzień w nowej szkole. Gdy usłyszałam te słowa szybko podbiegłam do szafy i wzięłam komplet ubrań. Do plecaka włożyłam okulary przeciwsłoneczne                                          
Gdy byłam już gotowa na zegarku widniała godzina 7:26. Szybko wbiegłam do łazienki rozczesałam włosy, umyłam zęby oraz nałożyłam lekki makijaż. Gdy wyskoczyłam z łazienki była już 7:37.Wzięłam czarny plecak z dokumentami i szybko wybiegłam z domu nie zjadając śniadania. W biegu przez park popatrzyłam na zegarek. Byłą 7:39. Gdy podniosłam głowę wpadłam na kogoś i upadłam uderzając tyłkiem o chodnik. Gdy się podniosłam zobaczyłam wysokiego, dosyć umięśnionego mężczyznę o...czerwonych włosach! Tak czerwonych!:
...: Ej! Uważaj jak łazisz! -warknął
Am: Bardzo przepraszam ale bardzo się spieszyłam. Nie chciałam na ciebie wpaść. Więc jak mi pozwolisz wolała bym już odejść -Czerwono włosy popatrzył na mnie. Na jego twarzy wymalował się chytry uśmieszek. Od razu chciałam go wyminąć, ale złapał mnie za łokieć:
...: Czekaj, Czekaj...Może się jakoś dogadamy ?- Odpowiedział z uśmiechem
Am: Ałć!! Puszczaj mnie! To boli! -Miotałam się jak oszalała krzycząc. Gdy w końcu się uwolniłam pognałam w stronę przystanka. Sprawdziłam godzinę. Była 7:44. Odetchnęłam z ulgą. Przypomniałam sobie o łokciu. Odsunęłam rękaw bluzki i popatrzyłam na niego.Widziałam na nim siniaka. Westchnęłam ciężko i klapnęłam na ławkę. Chwilę przyglądałam się ręce. Gdy przyjechał autobus szybko zsunęłam rękaw bluzki na dół i wsiadłam do pojazdu z prędkością światła. Rozejrzałam się po autobusie. Jedyne wole miejsce było obok biało włosej dziewczyny. Miała ona duże, złote oczy. Ubrana była w sukienkę oraz wysokie kozaki.
Am: Przepraszam. Czy tutaj wolne? -Zapytałam z miłym uśmiechem
...: Tak, Tak -Odparła z takim samym uśmiechem jak ja. Od razu się przysiadłam- Nigdy wcześniej cię tu nie widziałam. Jesteś nowa ?
Am: Tak. Przeprowadziłam się tu wczoraj.
...: To Fajnie! Będziemy razem chodzić do szkoły! Nazywam się Rozalia. Możesz mówić Roza.
Am: Miło cię poznać. Amy -podałam jej rękę z lekkim uśmiechem. Po pięciu dwóch minutach znaleźliśmy się przed szkołą. Gdy z Rozą wysiadłyśmy z autobusu przypomniałam sobie, że mam się spotkać z yyy...Natanielem ?
Am: Ymmm...Roza? Czy wiesz gdzie mogę znaleźć ymmm...Nataniela ?
Ro: Nataniel ? Ach tak! Zapomniałam, że to pierwszy dzień tutaj. Już cię do niego prowadzę.- Po czym wzięła mnie za rękę i pociągnęła do środka budynku. Gdy byliśmy wewnątrz poprowadziła mnie pod drzwi na których napisane było "Pokój Gospodarzy".
Ro: Radzę ci zapukać i być dla niego miłą bo potem jego zaufanie ci się przyda- Po czym puściła moją rękę.- Będę tu na ciebie czekać- Podeszłam do drzwi i tak jak radziła Rozalia, zapukałam i powoli weszłam do pokoju. Pokój był niebieski a na jego środku stało biurko ,przy którym nad papierami siedział nie wiele wyższy ode mnie (około 20 cm), blondyn.
Am: Przepraszam. Szukam Nataniela.
Nat: Nataniel to ja. Mogę ci w czymś pomóc? -po tym podniósł głowę i popatrzył na mnie
Am: Jestem nowa i miałam się z tobą spotkać w sprawie moich dokumentów. -Odparłam z miną nr.5 Czyli lekki uśmieszek z przymrużonymi paczałkami
Nat: Ach tak...Ty pewnie jesteś Amy Leeclark ? Dobrze więc pokaż mi wszystkie dokumenty- Uśmiechnął się. Otworzyłam plecak i wyjęłam dokumenty oraz zdjęcie- Wszystko się zgadza. Potrzebuję tylko 25 złotych za opłatę...
Am: Ach! Zapomniałam! - Powiedziałam po czym wyciągnęłam pięniądze z plecaka i podałam mu je.
Nat: Ah...Jesteś pierwszą osobą która dała mi wszystko za pierwszym razem- Powiedział to z uśmiechem i popatrzył mi w oczy. Nie wiem czemu ja też popatrzyłam w jego. Były duże i były w kolorze złotawym.Tak słodko wyglądał gdy mu się...STOP! O czym ja myślę ? Po chwili gdy powróciłam na ziemię odwróciłam wzrok i chrząknęłam:
Am: Tooo...Wszystko jest gotowe ? - Powiedziałam i poczułem, ze na mojej twarzy pojawia się rumieniec
Nat: Tak...Jesteś w klasie 1A. Będziesz miała teraz godzinę wychowawczą. Masz dziś jedną lekcję ze związku z rozpoczęciem roku szkolnego. -Powiedział szybko i na jego twarzy również pojawił się rumieniec. Chciałam wyjść ale sobie o czymś przypomniałam.
Am: Ymmm Nataniel ?
Nat: Tak?
Am: Macie tu apteczkę ? Potrzebowała bym opatrunku...-Powiedziałam cicho
Nat: Już ci podaję.
Am: Dzięki wielke. -Odpowiedziałam
Nat: Mogę wiedzieć co się stało? -Dodał gdy odsunęłam rękaw odsłaniając przy tym łokieć.
Am: Ktos zcisnął mnie...- Nie dokończyłam bo Nataniel zaczął mnie opatrywać.- Ymmm ale j-ja umiała bym sobie p-poradzić
Nat: Ciii! Ja wiem jak to zrobić Do-Sko-Na-Le- Powiedział żartobliwie. Gdy skończył podziękowała mu i wyszłam z pokoju.
Ro: Co się stało? Uhh nie ważne. Która klasa ?
Am: 1A
Ro: Jesteśmy razem! Dobra...Teraz mamy lekcję wychowawczą. Chcesz usiąść razem ze mną ? -zapytała na początku podskakując
Am: Jasne! Przecież i tak nie mam z kim innym siedzieć- Odparłam a zaraz potem zadzwonił dzwonek. Razem z Rozą poszłyśmy, A raczej Roza poszła a ja wlekłam sie za nią, pod klasę.
od razu do niej wparowałyśmy. Na szczęście nie było jeszcze nauczyciela a połowa uczniów była jeszcze na korytarzu. Poszłyśmy z Rozą do jej ławki i usiadłyśmy w niej. Rozmawiałyśmy razem o różnych pierdołach aż do chwili gdy Pan Farazowski wszedł do klasy.
Far: Witam was serdecznie. Widzę ,że wszyscy już są więc możemy zacząć. Na początku chciał bym wam przedstawić nową uczennicę. Amy czy mogła byś podejść na środek? -Zapytał. Pokiwałam twierdząco głową i pomaszerowałam na środek sali.
Am: Nazywam się Amy Leeclark. Może do mnie mówić Am. Mam 15 lat ale za cztery dni skończę 16. Jestem jedynaczką. Ja...-Nie dokończyłam bo do sali wszedł ...